czwartek, 11 czerwca 2015

BIG XIII

  Powinnam najpierw opublikować post na temat samorealizacji, ale skumałam, że nadszedł czas na post nr. 13. A ja jestem wielką fanką tej cyfry. Będzie to post z dużą ilością informacji na mój temat więc czytajcie uważnie, bo nie będę powtarzać!
Projekt: Ja, Temat: Ja ;)




  Moja miłość do Pechowej 13 wzięła się od początków mojego istnienia, a wręcz została mi przeznaczona.  Jeszcze zanim Mama wydała mnie na świat różne zrządzenia losu usiłowały mnie trzykrotnie wykończyć. Ale ja niczym Cohen Barbarzyńca w „Ostatnim Bohaterze” sir Terrego Pratchetta oszukałam go i postanowiłam mieć się świetnie.
  Swoją drogą robienie tego czego się ode mnie oczekuje wychodzi mi wyjątkowo słabo od tamtej pory.

  Kiedy postanowiłam przywitać się z tym marnym światem zaledwie od 8 godzin i 35 minut trwał historyczny dzień 13 października. Po wielu latach natknęłam się na kilka nowinek dotyczących tego dnia. Otóż z bardzo pouczającej pozycji autorstwa Dana Browna dowiedziałam się, że to właśnie od tego dnia wziął się przesąd na temat piątku 13. Jasny gwint nawet Wikipedia o tym wie!

  Swoją drogą pełnoletniość witałam w 700 rocznicę tamtych historycznych wydarzeń.  Ciężko nie zacząć podejrzewać działania sił nadprzyrodzonych.

  Jak widzicie moje życie jest z góry przesądzone. Ale i w tym przypadku chyba nie do końca ogarnęłam swoją role w Wielkim Planie Stwórcy. Jakby na to nie spojrzeć powinnam być chodzącą samozagładą. Życiowym nieudacznikiem i kwilącą beznadzieją. Tymczasem,  owszem zdarzy mi się potknąć na idealnie płaskiej nawierzchni, ostatnio wbiłam sobie gałąź w nogę następując na nią ( nie pytajcie…). Mam jednak przy tym niesamowicie dużo szczęścia. Do tej pory nic mnie nie zabiło (choć próbowało wielokrotnie), mam wszystkie członki (choć  nie raz nie dwa było blisko), a jeśli już wydaję dźwięki kojarzące się z kwileniem ,to jest to raczej kwiczenie ze śmiechu.  


  Bo widzicie- cytując Jacka Sparrow’a 
Źródło: internet.