Pisanie pracy magisterskiej lub licencjackiej w takiej
formie jaka jest przyjęta w Polsce to bzdura. Tysiące znaków, setki poprawek,
dziesiątki zarwanych nocy i mamy niewiele warty zlepek powielonych informacji,
którego zadaniem jest wsparcie punktów ksero i zbieranie kurzu w archiwach
uczelni wyższych.
Jest to oczywiście moja opinia, ale możecie mi wierzyć - wiem o czym piszę.
Zacznę od początku.
Etap pierwszy. Promotor. Wybór bardzo ważny. Na około
120 osób jest przypisywanych od 4-5 promotorów. Jak łatwo policzyć każdy
promotor opiekuje się około 30 studentami. Każdy student stara się podjąć właściwą
decyzję. System niemal jak przy wyborze partnera życiowego (jaki ma
charakter? czy jest skory do pomocy? jaka krąży o nim opinia? czy jest między
wami chemia?). Przykro mi mówić, ale i tak wasz promotor ma wylane. Będzie miał
do przeczytania, poprawienia i odniesienia się około 30 prac po 40-60 stron,
każda przyniesiona w kilku wersjach, co daje nam grubo ponad 2000 stron tekstu
o charakterze naukowym. Jeśli sądzisz, że ten człowiek to przeczyta uważnie, to
muszę Cię bardzo rozczarować.
Etap drugi. Wybór tematu. Jest to etap przy którym robi się
największy szum. No i słusznie, bo tu decydujesz ile czasu poświęcisz swojej
pracy. Masz dwie opcje. Albo idziesz na łatwiznę i wybierasz temat tak
oklepany, że promotor połowę bibliografii podyktuje Ci z pamięci, albo
zaszalejesz i wymyślisz coś własnego (i bardziej pracochłonnego). Niestety druga opcja ma pewne
ograniczenia. Temat musi pokrywać się ze specjalnością promotora inaczej nie
zostanie zatwierdzony. Więc jeśli studiujesz pedagogikę, jesteś kibicem Arki
Gdynia, a Twój promotor jest specjalistą z pedagogiki resocjalizacyjnej to jest
szansa, że „Wpływ kultury kibica na resocjalizację więźniów, na postawie fan
klubu Arki Gdynia w zakładzie karnym w Dzwonkach” będzie dobrym tematem. W
innym przypadku raczej nie trafisz do mu gustu.
Etap trzeci. Czas twórczy. Niestety z tworzeniem nie ma on
wiele wspólnego. Prace naukowe na studiach muszą być odtwórcze. Nie ma w nich
miejsca na Twoje zdanie, sugestie czy wnioski. Wszystko co napiszesz musi być
zaczerpnięte z istniejącej już literatury. Gorzej. Bibliografia musi być nie
starsza niż 10 lat wstecz. Nawet jeśli piszesz o podstawach, które nie zmieniły
się od XIX wieku, nie możesz się popisać umiejętnością wyszukiwania białych
kruków tylko sięgać po nowości, które okazują się tylko i wyłącznie powieleniem
pierwotnej treści.
Etap czwarty. Bibliografia. Napisałeś już całkiem sporo, ale
martwisz się, że będziesz miał zbyt ubogą bibliografię, bo w sumie opierasz się
na 3 książkach. Mam rozwiązanie. Możesz śmiało kopiować przypisy ze swoich
książek. Bo jeśli sprawdzisz to wszystko się już powtarza. Jako studentka socjologii
boleśnie się przekonałam o prawdziwości tych słów ucząc się do egzaminów z
antropologii kulturowej. Okazało się, że wielu poważanych autorów cytowało
siebie nawzajem i powstawało piękne kółko. Pani A. napisała o kulturze, Pan B.
napisał o kulturze odnosząc się do dzieła Pani A., Pani C. napisała o kulturze
odnosząc się do dzieła Pana B. itd. Więc sens informacji ten sam w kilku
książkach za to bibliografia jakby bardziej bogata. Proste?
Etap piąty. Poprawki. Możesz mi wierzyć, lub nie, ale Twój
promotor nie przeczyta Twoich wypocin od deski do deski. W większości
przypadków najpierw sprawdzana jest poprawność wymogów formatowania i
przypisów. Później pojawiają się takie smaczki jak wiszące spójniki na końcu
linijki, a nawet sensowne uwagi do treści. Niestety dopiero na 2 tygodnie przed
terminem oddania pracy okazuje się, że musisz wszystko jeszcze raz
przeredagować bo "właściwie skąd Ty to wziąłeś?!"
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że czas studentów jest
marnotrawiony. Ile z nas pisało by swoje prace z zapałem jeśli miało by
świadomość, że przygotowana treść się do czegoś przyda, że, np. badania
socjologiczne na dany temat zostaną wykorzystane przy planowaniu gminnym.
Osobiście mam jedno postanowienie. Jeśli kiedyś znów
zdecyduję się na studia to magisterkę napiszę na taki temat, żeby wzbogacił
mnie samą, żeby przydał się mnie i mnie interesował. To będzie taki temat, o
którym będę chciała mówić i się nim chwalić prywatnie i zawodowo. Bo trzeba w
końcu coś zmienić! Może i Wy tak spróbujecie? Warto!