niedziela, 31 maja 2015

Retrodomowo

Mój nowy domek jest mega retro. Teraz gdy mam już nowe wyrko, i cytując za Panią Jadzią już „nie jeżdżę po całym mieszkaniu na jebadełku” skupiam się na pozostałych sprawach. Jestem na etapie zauważania każdego pęknięcia na ścianie, suficie lub też podłodze. Kontempluję brzydotę płytek i fantazje w zestawianiu mebli. To bardzo kreatywny czas gdy myślę jak w tani sposób wszystko ulepszyć, udomowić, naprawić.


Obecnie najbardziej drażni mnie przegniły blat pod zlewem, który zaraz się złamie, połamane płytki w kuchni o teksturze kamienia oraz brak funkcjonalności. Ale spoko już mam kilka pomysłów. OLX mnie ratuje pełnymi drzwiami, prawymi do łazienki- bo obecne są spuchnięte i popękane, a mam plan na małe DIY więc niezbędna mi jest płaska powierzchnia.


Retro u mnie przejawia się przede wszystkim wyposażeniem. W łazience zazdrostka pod wanną, w kuchni gazowy piekarnik, do prasowania cudeńko ze zdjęcia, a odkurzam sprzętem Zelmera który jest chyba starszy niż ja… może dostanę coś od producenta?? J  

niedziela, 24 maja 2015

Nie na temat...

Ostatnim najważniejszą kwestią do omówienia były oczywiście wybory... ale ja nie o tym. Już po krzyku i nie mam prawa komentować bo mnie na nich nie było.

Za to byłam na Komunii. Uroczystość klasyczna. Wszystkie punkty zaliczone: alba, wierszyk, omdlenie jednego dziecka, chaos organizacyjny i minimalna choć nerwówka.

Największym plusem całego zamieszania była okazja do spędzenia w pociągu kilku godzin z bratem, wypróbowanie pendolino i spotkanie z prawie połową rodziny.

Rodzina zacna, nie powiem. Prócz naszej „Złotej Trójcy” (brat i siostrzyczka) pojawiło się kilka unikatów jakich każdy ma w rodzinie. Na scenie pojawiły się postaci Wiecznie Narzekającej, Tego Co Mu w Życiu Nic Nie Wyszło, Ja Ci Doradzę, Wiem Wszystko Najlepiej, Małego Terrorysty ( i tu sam Osama jawi mi się niczym ministrant w kościele) i Gwiazdy Wieczoru. Rola Czarnej Owcy klasycznie odgrywana przez moją skromną osobę.

Przyznam się, że pomimo całej gamy charakterów zabawa była przednia. Głównym artystom spotkania został okrzyknięty Krzysztof K. z czasów przed zesztywniałą nogą i opadającą powieką. Natomiast główna nuta to jego...

Melodia tak cudowna i przywołująca uśmiech na ustach, że od dziś ustawiona jako mój budzik!


Bo jak mawia mój Braciszek „Kto bogatemu zabroni?”

P.s. Najlepszego w dniu brata ;) 

środa, 20 maja 2015

Dlaczego jestem leniwa

Prosta sprawa-zwyczajnie mi się nie chce! Jestem mistrzem w odkładaniu na jutro. Wszystko, ale to wszystko można odłożyć na jutro, a na koniec i tak siedzisz po nocy, wstajesz skoro świt żeby dotrzymać terminu/nauczyć się/ogarnąć.
Źródło internet.


Standardem stało się, że porządek mam utrzymywany jedynie gdy mam w opcji gości- dawniej mieszkając w lesie żyłam sobie w radosnym bałaganie wyłożonym stosikami ubrań: czystych, tych trochę mniej, tych wyleżanych przez zwierzęta i brudnych. Jako, że wszystkim było do mnie daleko porządek był robiony sporadycznie, a wtedy była to wielkiej klasy akcja logistyczna zaplanowana na cały Boży dzień.

Niesamowite jest za to to ile zajmuje mi zrobienie klaru na błysk kiedy dostaje smsa o treści „Za pół godziny wpadam na herbę!”-Najłatwiej byłoby odpisać „Nie ma mowy, majtki walają się wszędzie!!”. Ale nie, nie ja. Ja za leniwa jestem i zbyt spragniona towarzystwa. W owe pół godziny wstawię pranie, wyrzucę śmieci, odkurzę, pościelę, podleję, wyleję, zmyję i jeszcze warstwę lakieru na paznokcie położę.


I tak jest ze wszystkim… Po co robić coś powoli i systematycznie nie mając bata nad głową, no po co?! Lepiej na ostatnią chwilę, tłumacząc sobie, że to był czas na przemyślenie koncepcji tematu.-W sumie każda ściema jest dobra o ile działa… Co nie? 

poniedziałek, 18 maja 2015

Starość nie radość

Musze z przykrością wielką stwierdzić, że starzeję się. I jest to coraz bardziej dotkliwe…lub przesadziłam z ilością obowiązków w ostatnich  latach i zwyczajnie się to na mnie odbija teraz (wmawiaj sobie).

Coraz częściej niespodziewanie odcina mi zasilanie. Coraz częściej nie pamiętam treści końcówek rozmów wieczornych. Coraz rzadziej wstaje totalnie wyspana. A zasilanie starcza na 20%mniej czasu niż zwykle.

Może to starość… albo w końcu dopadło mnie mistyczne „kiedyś to się na Tobie odbije” . Ostrzegali, że wyrabianie 320 godzin miesięcznie nie jest zdrowe. Że zamiast chodzić do  Struga oglądać Ligę Mistrzów o 23 powinnam iść, i owszem, ale spać.  No i co ja poradzę, że mnie to relaksowało…

No ale to miniony sezon. Teraz nie jest może tak strasznie, ale zaczyna się to odczuwać. Tylko zastanawiam się ile to potrwa. Macie może jakieś pomysły?  Bo ja już nie… może jakieś szejki, inne?? Witaminy? Sen?

Tym czasem  Luby zrobił szamkę. Ogarnął filmidło więc będzie relaks !

czwartek, 14 maja 2015

Idzie nowe

Jak już wszyscy wiecie była przeprowadzka, ale pewnie nie wszyscy ogarnęli, że w sumie było ich kilka.

las-miasto-> mieszkanie nr 1-mieszkanie tymczasowe-> mieszkanie tymczasowe- mieszkanie docelowe.

O docelowym wspomniałam w ostatnim poście. To te gustowne z eco skórą i zazdrostką przy wannie. Obecnie od kilku porządnych dni w nim mieszkam i ogarniam rzeczywistość – włącznie z kanapą nasączoną wieloma różnymi płynami ustrojowymi… tak wiem… FUJ!

Ale ale! Najfajniejsze właśnie się zaczyna. Już ustaliłam z Panią Jadzią ( TAK moim mili! Właścicielka ma na imię Jadwiga i jest energiczną emerytką, która potrafi mnie przegadać!!!), że siedlisko wszelkiego zła i zgorszenia- kanapa, opuszcza pokład i robimy casting na brand new legowisko. Ponad to jest jeszcze kilka pierdół nie cierpiących zwłoki, jak coś do łazienki na zimną terakotę, półki do mikro kuchni, nowa zazdrostka do wanny… Najfajniejsze jest to, że ja to uwielbiam. Ikea i jej niezmierzone przestrzenie. Normalnie skandynawskie safari ! No szał pał! Jaram się jak Joanna D’arc!

Powoli moje małe 32m nabiorą polotu i przesiąkną moim zapachem i atmosferą. Właśnie wiję sobie moją mała przystań. Kąt w obcym mieście do którego będę wracać po pracy, szkole, nieudanym i udanym dniu… Moje miejsce.



wtorek, 5 maja 2015

Majówka ,majówka i po majówce…


Po tak dramatycznym poście należy zamknąć jakoś temat.

Wygląda to następująco:
  • pojawiły się 2 instruktorki fitness, nie jedna!
  • po przejechaniu 75 (według mojego licznika)/73(według P nawigacji) km pupka boli pieruńsko, szczególnie jak Luby wybierze opcję pieszą w wyżej wspomnianej nawigacji, a zazwyczaj takowa prowadzi przez kamieniste drogi, pastwiska i gospodarstwa.
  • po zaliczeniu wielu kilometrów w deszczu jednak udało mi się nie zachorować.
  • przyznaję, że kuchenka turystyczna jest to moje nowe must have na każdym większym wyjeździe niż 30km od domu.
  • centymetrów nie podam bo przyrząd mierniczy mam w mieszkaniu w którym mnie nie było od czwartku (P.S. muszę się koniecznie tam wbić już jutro- kolejny post na ten temat), ale kilogramowo te w sumie 90km dało stabilny kilogram w dół w ciągu suto grillowanej majówki, a w sumie 2kg w ciągu ostatniego tygodnia.

Punkt ostatni i najważniejszy!

  • jeśli wszystkie prognozy meteorologiczne w kraju podają że macie 82%szanse na deszcz to tak właśnie będzie, nawet jeśli obudziło Cię rano cudowne słońce! Więc nie wybierajcie się w dłuższe trasy bo pożałujecie szybko decyzji J
A tu macie nutę jaka mi się wkręciła na te wszystkie kilometry !

P.s. Kaszuby są piękne, a uczucie kiedy w końcu skończysz tą całą straszną trasę niesamowite.