wtorek, 24 lutego 2015

O tym jak nie zakrzywiam przestrzeni


Ostatni post był o zakrzywianiu czasoprzestrzeni.. Cóż przerwa jaką zaliczyłam zdecydowanie potwierdza,że jeszcze dużo muszę się nauczyć o gospodarowaniu czasem. A tak się mądrzyłam ;)

Przyznam się bez bicia, że zima działa na mnie niesamowicie depresyjnie. Do normalnego funkcjonowania potrzebuję umiarkowanego ciepła, światła, świeżego powietrza. I wiem, zima w tym roku jest bardzo delikatna.. I co z tego?! Dalej jest ciemno i zimno. Na rower za zimno, a po bieganiu regularnie gardło boli.

Ale nie o tym...

Całkiem niedawno mieliśmy początek roku. Idealny czas na autorefleksję i ewentualne porządki w życiu. W związku z tym wsiąkłam strasznie w temat samorealizacji i kolejnych życiowych, poważnych kroków. Prócz corocznego postanowienia zrzucenia oponki i zarabiania milionów monet w końcu zabrałam się szczerze za mój grafik i wszystko za co się w życiu wzięłam (tu należy wspomnieć, że wyjątkowo tego dużo: rower, bieganie, wizaż, fotografia, praca zawodowa, biżuteria itd...). Pewnie myślicie, że trochę to wszystko od czapy i wcale się nie łączy. I jeszcze do wczoraj tez tak uważałam. Tu jedna z pomocą przyszedł po raz kolejny P. i jego mądrości. Powiedział mi, że wszystko się gdzieś łączy, trzeba mieć tylko pomysł jak to zrobić. Więc teraz jest czas na myślenie ... może macie jakiś pomysł? Myślę, że lepiej będzie ogarnąć to po przemyśleniu w kolejnym poście.

A grafik? Przydał mi się kolejny raz Leń wszystkich Leniów, pan P. Jak sam mówi jest strasznie leniwy. Jednak on robi wszystko żeby jak najmniej robić, czyli myśli i się uczy żeby wszystko za co się bierze zajmowało mu jak najmniej czasu. Kiedy lepiej sprawę przemyślałam zauważyłam, ze jestem blisko usprawnienia wielu rzeczy w moim życiu. Po ukończeniu kursów wizażu sensowny makijaż zajmuje mi nie pół godziny a 10 minut. Lubię pospać więc poranne czynności zredukowałam z 1,5h do pół h - najlepsze jest to że robię dokładnie to samo ale sprawniej.

Dużo na ten temat możecie przeczytać w książce o wdzięcznym tytule „4godzinny tydzień pracy” autorstwa Timothego Ferrisa. Sednem całej książki jest to, że 80% wykonywanych czynności przynosi nam minimalny zysk, a te 20% decyduje o właściwych wynikach. I strasznie się z tym zgadzam. Dlatego moim największym wyzwaniem na 2015 będzie ogarnięcie życia tak, żeby wyeliminować te 80% zbędnych spraw i robić więcej rzeczy które przynoszą mi satysfakcję i efekty :)

Trzymajcie kciuki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chętnie poczytam co o tym sądzisz. Nie wstydź się nie gryzę ;)