Czas się do tego przyznać… Życiowo jestem kompletną
dziewicą.
Serio, serio.
Nigdy nie byłam pod namiotem, nigdy nie
zaliczyłam spływu kajakiem, nigdy nie zdarzyło mi się zrobić fantastycznego
jedzonka na ful wypasie, nigdy nie odwiedziłam festiwalu, nigdy nie mieszkałam
sama... Jest jeszcze cała długa lista tych „nigdy”. Ale te wyżej wymienione w
ostatnim czasie definitywnie rozdziewiczyłam.
Najpierw samotne mieszkanie, ale to żadne odkrycie. Powiem
Wam, że mieszkanie w bloku jest trochę denerwujące- szczególnie jak
wyprowadzasz się z 45m 2 tylko dla siebie do 25m2 … cóż począć? Do tego dopiero
teraz kumam o co chodzi z denerwującymi sąsiadami- pozdrawiam Panią z pod
trójki!!
Kolejny pierwszy raz to Open’er. W ciągu 2 dni minimalna
ilość snu i maksymalna muzyki. Mumford and Sons, Hozier, Kasabian i Domowe
Melodie… no cud miód i orzeszki. Tłumy spoconych ludzi, masa radości i
pozytywnych emocji…Oraz jeden zagubiony Janusz.
Kolejne pierwsze razy to spływ i namiot. Wstyd przyznać
panna Leśniczówka i do tego z Warmii. W promieniu 3km od mojego rodzinnego domu
3 poważne jeziora i rzeka. A ja jako ta lama. Musiałam się wyprowadzić do
miasta żeby takie rarytasy odkryć… Tu też bardzo pozytywnie gdyby nie jedna
kiełbaska…
I ostatni pierwszy raz na mojej zupgreatowanej liście… cudne
jedzonko. Wynik natknięcia się na jagody, maliny i truskawki jednego dnia. Co
na to P? ..”O k***a! :O” . I pozmywał po tym całym eksperymencie.. Tym bardziej,
że 2 h wcześniej dostał pierś z kuraka gotowaną na parze z młodymi
ziemniaczkami w mundurkach na to masełko i koperek plus mizeria.
Cóż.. poszalałam. Jeszcze trochę a wygryzę Martę Steward!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poczytam co o tym sądzisz. Nie wstydź się nie gryzę ;)