poniedziałek, 13 lipca 2015

Ten pierwszy raz

Czas się do tego przyznać… Życiowo jestem kompletną dziewicą.

Serio, serio. 
Nigdy nie byłam pod namiotem, nigdy nie zaliczyłam spływu kajakiem, nigdy nie zdarzyło mi się zrobić fantastycznego jedzonka na ful wypasie, nigdy nie odwiedziłam festiwalu, nigdy nie mieszkałam sama... Jest jeszcze cała długa lista tych „nigdy”. Ale te wyżej wymienione w ostatnim czasie definitywnie rozdziewiczyłam.

Najpierw samotne mieszkanie, ale to żadne odkrycie. Powiem Wam, że mieszkanie w bloku jest trochę denerwujące- szczególnie jak wyprowadzasz się z 45m 2 tylko dla siebie do 25m2 … cóż począć? Do tego dopiero teraz kumam o co chodzi z denerwującymi sąsiadami- pozdrawiam Panią z pod trójki!!

Kolejny pierwszy raz to Open’er. W ciągu 2 dni minimalna ilość snu i maksymalna muzyki. Mumford and Sons, Hozier, Kasabian i Domowe Melodie… no cud miód i orzeszki. Tłumy spoconych ludzi, masa radości i pozytywnych emocji…Oraz jeden zagubiony Janusz.

Kolejne pierwsze razy to spływ i namiot. Wstyd przyznać panna Leśniczówka i do tego z Warmii. W promieniu 3km od mojego rodzinnego domu 3 poważne jeziora i rzeka. A ja jako ta lama. Musiałam się wyprowadzić do miasta żeby takie rarytasy odkryć… Tu też bardzo pozytywnie gdyby nie jedna kiełbaska…

I ostatni pierwszy raz na mojej zupgreatowanej liście… cudne jedzonko. Wynik natknięcia się na jagody, maliny i truskawki jednego dnia. Co na to P? ..”O k***a! :O” . I pozmywał po tym całym eksperymencie.. Tym bardziej, że 2 h wcześniej dostał pierś z kuraka gotowaną na parze z młodymi ziemniaczkami w mundurkach na to masełko i koperek plus mizeria.

Cóż.. poszalałam. Jeszcze trochę a wygryzę Martę Steward!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chętnie poczytam co o tym sądzisz. Nie wstydź się nie gryzę ;)