Herbalife Iron Man 70.3 w Gdyni to pierwsza impreza
Thriathlonowa w Polsce pod znakiem Iron Man. Byłam na obu dniach. I jestem
strasznie zajarana.
Wspaniale było stać na trasie i dopingować tych cudownych
ludzi, którzy zmagali się z okrutna temperaturą. Na Świętojańskiej, na
znienawidzonym przez wszystkich podbiegu było w sobotę 50 stopni. Mimo to
najszybszy sprinter zrobił cały dystans w 1h i 2 min.
W głowie się nie mieści!!
Źródło:internet |
Od dawna słyszałam straszne historie o typowych
przypadłościach sportowców. Typu biegacze po kilku kilometrach są wzywani przez
dwójeczkę. Ale ludzie, kto z nich ma czas w biegu swego życia dyskretnie
zniknąć w krzaczkach? Nikt! Czytałam o krwawiących sutkach i jakoś nie mogłam uwierzyć..
Błąd. W ten weekend widziałam zawodnika robiącego dystans połówki Iron Mana z
krwawymi zaciekami na białej koszulce. Inny miał cudowne X jak Miley Cyrus. Pewnie
by to śmieszyło gdyby nie skojarzenia z bólem.
W sobotę stałam na trasie w cieniu i widziałam wykończonych
zawodników mających jeszcze z 1,5 km biegu przed sobą. W niedziele obserwowałam już
ludzi wbiegających na metę. Cudowna sprawa. Jedni mega szczęśliwi,. Inni
wykończeni, jeszcze inni chwiejący się na nogach. Taki dystans, ale też niesamowita frajda… jak mniemam.
Zapaliłam się strasznie do takiego startu. Zobaczymy.
żródło:Gazetarumska.pl |
Co do samej organizacji. Powiem szczerze, że jestem pod
wielkim wrażeniem. Zaczynając od wolontariuszy, którzy swoim niesamowicie
pozytywnym podejściem zagrzewali ludzi do walki, a kibiców do kibicowania. Mimo
upału stali w czarnych koszulkach i cierpliwie czekali na ostatniego zawodnika.
W niedziele moim bohaterem był wolontariusz stojący nieopodal mety. Ostatnie
kilkaset metrów przebiegał z zawodnikami, którym potrzeba było wsparcia. Serio,
wielki szacun!
Organizacyjnie? Wszystko pięknie. Kurtyny wodne na trasie,
napoje izotoniczne, woda, gąbki do schładzania się, ratownicy w razie w, no
wszystko! Nic nie zostało zostawione przypadkowi. Po pływaniu wychodziłeś z
wody na miękką matę po której biegnie się do strefy zmian. Wszystko jasne i
czytelne. Bajka! Do tego konferansjerami byli ludzie sportu, z ogromna wiedzą
oraz szacunkiem dla wszystkich zawodników! Połówki nie ukończył tylko jeden pan
grubo po 60-tce. Ale wszyscy czekali na niego na mecie, żeby zgotować mu aplauz.
To są dopiero pozytywne emocje!
I wiecie co? Za każdym razem jak to wspominam myślę sobie że
też chcę tak wbiegać na metę ze łzami w oczach! Bo sądzę, że to było by jedno z
piękniejszych wspomnień w moim życiu…
Może jednak zacząć trenować? Co Wy na to?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poczytam co o tym sądzisz. Nie wstydź się nie gryzę ;)