środa, 19 sierpnia 2015

Na opak

   Poniższy post będzie na temat mojej kolejnej dysfunkcji społecznej. Otóż nic, ale to nic… no absolutnie nic nie jest w stanie mnie do czegoś zmusić za pomocą zwrotów : „powinnaś” „miałaś” czy „musisz”… No za Chiny Ludowe! Działają one na mnie jak magiczne zaklęcie. Włącza mi się w głowie taki pstryczek i nawet jeśli osoba przekonująca mówi słusznie, a czynność do jakiej przekonuje wyjdzie mi na dobre to… na złość mamie odmrożę sobie uszy! A co?!

Źródło: Google ;) 

   Już parę osób, które znają mnie lepiej wie o tym. Moja mama zakumała dopiero po 17 latach razem, że jej  „musisz rysować”, „malowałaś dzisiaj?” itd. Miały efekt zupełnie odwrotny. Jak stawia się mnie pod murem to ok zrobię, ale bardzo na siłę.

   Mam kumpla, który po pijaku zwierzył mi się z tego, że uważa tę moją cechę za niesamowitą, bo „jak Rudej powiesz że czegoś nie da rady zrobić, to zrobi to na pewno!”

   I tu chłopina ma całkowitą rację. I żeby nie było, robię to podświadomie. Wszystkie wyświechtane frazesy motywujące tylko rodzą we mnie opór. Najlepszym sposobem na motywację mojej tęgopokrywej osoby jest nabijanie się, podanie w wątpliwość.. po prostu wejście mi na ambicję. Jak chłopaki z Inka Terror Squat w zeszłym roku zabrali mnie w marcu na rower, ledwo przejechałam 25km, a na koniec usłyszałam, że możemy razem jeździć jak zacznę wykręcać 20 km w godzinę. I co? Po tygodniu pękła 20stka w 60minut. Jeździli ze mną od tamtego czasu względnie regularnie szydząc że jestem miętka fryta. Wiecie jak ja trenowałam?! Nawet do pracy zdarzało mi się pojechać kilka razy rowerem 27km w jedną stronę. Powaga!


   I tak mam ze wszystkim. Jak mi ktoś choćby sugeruje, że coś mi się nie uda to stanę na rzęsach, odtańczę rytualny taniec deszczu i zaszantażuje kogo trzeba byle dopiąć swego. Taki mechanizm. 

   Teraz mam nowy temat z cyklu : „nie uda Ci się „ połączyć studia ze wszystkimi aktywnościami w normie i jeszcze całkiem nieźle trzymać średnią. Dalej jest też mój WIELKI CEL. Ale on jest wielki i póki co tajemniczy, dlatego sza. 

Też tak macie? Czy raczej to jakieś spaczenie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chętnie poczytam co o tym sądzisz. Nie wstydź się nie gryzę ;)