...No chyba
raczej nie.
Głupio się przyznać, ale nie znoszę tłumów. Nie czuję się
dobrze w masie ludzi… no chyba, że na koncercie, ale i w tym przypadku moją ulubioną
miejscówką są ramiona jakiegoś sensownego mężczyzny- oczywiście dla lepszej
widoczności.
Warszawy nie lubię głównie za to, ze w centrum ludzie mijają
cię ale w cale nie zauważają. Nie lubię tego uczucia przytłoczenia i strasznej
anonimowości. Nie za bardzo jara mnie to, że oni wszyscy gdzieś pędzą i nie
mają czasu nawet spojrzeć w niebo.
Komunikacji miejskiej nie
znoszę za jeszcze większą masę ludzi z ich słuchawkami na uszach i
smartfonami w dłoni. Każdy jak zaczarowany parzy w swój ekran. Nawet pary nie
patrzą sobie w oczy tylko sprawdzają status na fejsie. Nie ma opcji by tak jak
kiedyś wyłowić wzrokiem jakiegoś przystojniaka tylko po to by posłać mu
nieśmiały uśmiech… wiecie jak człowiekowi się poprawia humor po takiej maleńkiej
wymianie grymasów? A samoocena?! … No właśnie…
Nie znoszę w tłumie wielu rzeczy, ale po co to drążyć?
Ja tam leśna babka jestem… Leśniczówka w końcu- jak to
nazywał mnie jeden kumpel.
Wiecie co za to lubię?
Lubię iść do sklepu w pidżamie bez
poczucia obciachu. Stanąć w kolejce i uciąć sobie pogawędkę ze sprzedawcą i kto
się jeszcze nawinie. Uwielbiam poczucie, że jeśli mi nie starczy na Magnuma to
dostanę go na „krechę”.
Lubię iść do pubu bez specjalnej okazji i wiedzieć, że
zawsze spotkam tak kogoś z kim będzie można w spokoju wychylić piwko… i nie
mówimy tu o barmanie. A jeszcze lepiej jest jak w tym barze jest akurat koncert
i pokonanie 20 m od wejścia do lady zajmuje mi godzinę bo tyle osób chce się
przywitać.
Bo ja nie lubię tłumów z ich anonimowością, lubię za to
społeczności z tym poczuciem tego, że jesteś ważny. Bo ja cholernie lubię czuć się ważna!A jak jest z Wami? Faktycznie jestem dziwna, czy może jednak jedna z wielu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poczytam co o tym sądzisz. Nie wstydź się nie gryzę ;)