wtorek, 8 września 2015

Follow the crowd

...No chyba raczej nie.

  Głupio się przyznać, ale nie znoszę tłumów. Nie czuję się dobrze w masie ludzi… no chyba, że na koncercie, ale i w tym przypadku moją ulubioną miejscówką są ramiona jakiegoś sensownego mężczyzny- oczywiście dla lepszej widoczności.

  Warszawy nie lubię głównie za to, ze w centrum ludzie mijają cię ale w cale nie zauważają. Nie lubię tego uczucia przytłoczenia i strasznej anonimowości. Nie za bardzo jara mnie to, że oni wszyscy gdzieś pędzą i nie mają czasu nawet spojrzeć w niebo.

  Komunikacji miejskiej  nie  znoszę za jeszcze większą masę ludzi z ich słuchawkami na uszach i smartfonami w dłoni. Każdy jak zaczarowany parzy w swój ekran. Nawet pary nie patrzą sobie w oczy tylko sprawdzają status na fejsie. Nie ma opcji by tak jak kiedyś wyłowić wzrokiem jakiegoś przystojniaka tylko po to by posłać mu nieśmiały uśmiech… wiecie jak człowiekowi się poprawia humor po takiej maleńkiej wymianie grymasów? A samoocena?! … No właśnie…

  Nie znoszę w tłumie wielu rzeczy, ale po co to drążyć?

  Ja tam leśna babka jestem… Leśniczówka w końcu- jak to nazywał mnie jeden kumpel.

  Wiecie co za to lubię?

  Lubię iść do sklepu w pidżamie bez poczucia obciachu. Stanąć w kolejce i uciąć sobie pogawędkę ze sprzedawcą i kto się jeszcze nawinie. Uwielbiam poczucie, że jeśli mi nie starczy na Magnuma to dostanę go na „krechę”.

  Lubię iść do pubu bez specjalnej okazji i wiedzieć, że zawsze spotkam tak kogoś z kim będzie można w spokoju wychylić piwko… i nie mówimy tu o barmanie. A jeszcze lepiej jest jak w tym barze jest akurat koncert i pokonanie 20 m od wejścia do lady zajmuje mi godzinę bo tyle osób chce się przywitać.

Bo ja nie lubię tłumów z ich anonimowością, lubię za to społeczności z tym poczuciem tego, że jesteś ważny.  Bo ja cholernie lubię czuć się ważna!

A jak jest z Wami? Faktycznie jestem dziwna, czy może jednak jedna z wielu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chętnie poczytam co o tym sądzisz. Nie wstydź się nie gryzę ;)