Książki w moim życiu są bardzo
istotne. Mam dla nich więcej lub mniej czasu. Nie wyobrażam sobie
zasnąć bez choćby symbolicznych kilku stron tekstu do poduszki
(chociaż niedawno miałam taki okres, ale lepiej o nim zapomnieć).
To taka odskocznia od rzeczywistości, gdzie pochłonięta tekstem
nie mam jak angażować reszty ciała w stres i zmęczenie- jest
tylko relaks płynący z kolejnych słów.
Dużo bardziej preferuję wersje
drukowane od elektronicznych. Lubię wąchać książki te
nowiusieńkie i te wiekowe. Każda ma swój specyficzny zapach.
Papier w każdej ma inną fakturę, gramaturę, kolor. Kartki
szeleszczą w ciut inny sposób. Jedne są ładniejsze, inne
zaskakują treścią. I przede wszystkim mogę do nich wracać jak
tylko mam ochotę.
Nie mam preferowanego gatunku. Za to
muszę mieć na daną książkę nastrój. Zawsze dobrze
sprawdza się mały romans historyczny, gdzie Jane Austin to dopiero
początek. Jak tęsknie za domem chwytam za Prattcheta. Do snu utuli
mnie doskonale saga Zmierzch jak i Harry Potter. Nigdy więcej nie
tknę Hemingwaya. Kiedy zżera mnie frustracja zrodzona z braku
informacji sięgam po literaturę, która pomoże mi te braki
uzupełnić. Bo jak coś robię to z rozmachem- jak jestem ignorantką
to na całego. Kompromitacja murowana, zapewne w najbardziej
widowiskowy sposób. Na szczęście nie lubię się
kompromitować, a szczególnie nie znoszę jak wychodzi, że
czegoś nie wiem. Dlatego staram się wiedzieć i czytać. Bo lubię
czytać!
Listopad był miesiącem nabywania
lektur. Pojawiło się ich u mnie tylko/aż sześć. Pięknych,
lśniących blaskiem nowości, delikatnie zaciągających sosnowym
olejkiem tytułów o skrajnie różnym zastosowaniu. Mamy
po egzemplarzu twórczości Ann Handley, Guy'a Kawasaki ( iPeg Fitzpatrick) oraz Ekaterine Walter z Jessicą Gioglio. Na mojej
półce pojawiły się również prace Anety Jadowskiej,
Harper Lee i Austina Kleona.
Nie będę tu oceniać wartości
dydaktycznych moich maleństw. Nie ma sensu (może w innym poście).
Uważam, że nawet jeśli czytasz namiętnie harlequiny to i tak
bardzo dobrze. Bo czytanie bardzo rozwija. Zarówno styl
wypowiedzi, horyzonty jak i wyobraźnię.
Bardzo miło jest porozmawiać z kimś,
kto przebrnął przez morze książek, niż z człowiekiem kalkującym
bez zastanowienia swoje wypowiedzi z bardziej oklepanych tekstów
pojawiających się w internecie. Poza tym... książki są sexy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poczytam co o tym sądzisz. Nie wstydź się nie gryzę ;)