Jak już wszyscy wiecie była przeprowadzka, ale pewnie nie
wszyscy ogarnęli, że w sumie było ich kilka.
las-miasto-> mieszkanie nr 1-mieszkanie tymczasowe-> mieszkanie
tymczasowe- mieszkanie docelowe.
O docelowym wspomniałam w ostatnim poście. To te gustowne z
eco skórą i zazdrostką przy wannie. Obecnie od kilku porządnych dni w nim
mieszkam i ogarniam rzeczywistość – włącznie z kanapą nasączoną wieloma różnymi
płynami ustrojowymi… tak wiem… FUJ!
Ale ale! Najfajniejsze właśnie się zaczyna. Już ustaliłam z
Panią Jadzią ( TAK moim mili! Właścicielka ma na imię Jadwiga i jest energiczną
emerytką, która potrafi mnie przegadać!!!), że siedlisko wszelkiego zła i
zgorszenia- kanapa, opuszcza pokład i robimy casting na brand new legowisko.
Ponad to jest jeszcze kilka pierdół nie cierpiących zwłoki, jak coś do łazienki
na zimną terakotę, półki do mikro kuchni, nowa zazdrostka do wanny…
Najfajniejsze jest to, że ja to uwielbiam. Ikea i jej niezmierzone
przestrzenie. Normalnie skandynawskie safari ! No szał pał! Jaram się jak
Joanna D’arc!
Powoli moje małe 32m nabiorą polotu i przesiąkną moim
zapachem i atmosferą. Właśnie wiję sobie moją mała przystań. Kąt w obcym
mieście do którego będę wracać po pracy, szkole, nieudanym i udanym dniu… Moje
miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poczytam co o tym sądzisz. Nie wstydź się nie gryzę ;)